Sprawa Moniki Kobyłki
Jest początek wakacji, kartka z kalendarza wskazuje 7 lipca 2012 roku – sobota. To ciepły i słoneczny dzień. Wszyscy mogą w pełni korzystać z odpoczynku. Monika popołudniowy czas spędza opiekując się dziećmi swoich sąsiadów. Po powrocie, około godziny 21:00, informuje mamę, że zamierza iść na spacer z koleżanką Julitą. Gdy opuszcza posesję, mama prosi, aby wróciła do domu przed 23:00. Kobieta była spokojna i ufała 15-latce, ponieważ ta zawsze wracała o wyznaczonych porach i nie sprawiała kłopotów wychowawczych. Członkowie rodziny określali ją jako osobę dobrą, niezwykle pomocną i bardzo towarzyską. Na co dzień Monika z chęcią pomagała w domowych obowiązkach oraz przy pracy w polu. Wielokrotnie kobieta z córką podczas wakacji podejmowały się wykonywania prac sezonowych, aby nastolatka mogła zdobyć dodatkowe pieniądze i przeznaczyć je na własny użytek.
Dochodzi 23:00. Monika odprowadza kawałek Julitę. Dziewczyny mieszkały w dwóch różnych częściach wsi. Dlatego miały w zwyczaju odprowadzanie się do pewnych dobrze im znanym punktów, tak, aby każda z nich miała do domu tyle samo drogi. Gdy Monika wraca w pojedynkę i mija kolejne budynki, wysyła do Julity szybkiego smsa. Pisze w nim, że w jednym z domów głośno gra muzyka. Gdy kilka minut później, mama Moniki próbuje skontaktować się z córką, nastolatka już nie odbiera telefonu. Od tamtej pory z dziewczyną nie ma żadnego kontaktu.
Sprawa zostaje zgłoszona na policję. Funkcjonariusze sprawdzają dom, o którym w ostatnim smsie wspominała Monika. Jednak to działanie nie wniosło żadnego nowego tropu. Policji szybko udało się dotrzeć do świadka, który widział gimnazjalistkę w sobotę wieczorem. Była to najprawdopodobniej ostatnia osoba, która widziała Monikę całą i zdrową. Podczas przesłuchania, świadek twierdził, że widział dziewczynę na przystanku autobusowym. Nastolatka była zajęta korzystaniem ze swojego telefonu komórkowego, najprawdopodobniej pisała smsa. Miało to miejsce około 23:05. To właśnie w okolicach tego przystanku, podczas późniejszych poszukiwań, pies tropiący zgubił trop. Z tego miejsca do domu Moniki jest niespełna 200 metrów…. Ostatnie logowanie telefonu nastolatki miało miejsce o godzinie 2:33.
„Żadna informacja, która do tej pory do nas wpłynęła nie przyczyniła się do tego, że mogliśmy dalej ruszyć. Niestety z zewnątrz od społeczeństwa nie wpłynęło nic konkretnego. A tak naprawdę powinno, ponieważ zdecydowanie stoimy na stanowisku, że są osoby, które doskonale wiedzą, co się z Moniką zdarzyło i co się z nią dzieje” – mówiła komisarz Alicja Śledziona, Rzecznik Prasowy Mazowieckiego KWP.
Mimo zakrojonych na szeroką skalę poszukiwań i publikacji wizerunku w lokalnych oraz ogólnopolskich mediach, los nastolatki pozostaje nieznany. W lipcu tego roku minie 10 lat od zaginięcia Moniki. Jeśli kobieta żyje, ma 25 lat. Wierzymy, że powrót do sprawy przybliży nas do poznania prawdy.
„ Śledczy analizowali logowania telefonów. Kilka osób przebadano wariografem. Przeszukano łąki, pola, sprawdzono szamba, stodoły, opuszczone budynki. Bez rezultatu” – twierdził w jednej z rozmów Rafał Jeżak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu.